Geoblog.pl    jacekl    Podróże    Birma vel Myanmar 2015    Bird Island
Zwiń mapę
2015
15
lut

Bird Island

 
Birma
Birma, Ngwesaung
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10945 km
 
Rano karnie stawiamy się na śniadaniu wcześniej tj. 8.30 i to był ostatni moment by zjeść jajka bo zostalby tylko dżem. Sok był ewidentnie z koncentratu słodki i nie do picia. Kac po wczorajszej imprezie na plaży dawał sie niestety we znaki. Dziś jedziemy na wycieczkę na Wyspę Ptaków. Jest to jedna z atrakcji proponowana w biurze turystycznym (ktore jest za razem kantorem i kasą biletową). Są dwa warianty 20$ za osobę na łodzi z wyżywieniem, maską do nurkowania i wędkami. Lub 80$ za całą łódź. Wybieramy wariant tańszy. Po 10$ na głowę. Jak by jednak całość podsumować to dochodzi do tego dojazd na przystań która jest 8 km od naszego hotelu i transport na łódź, która z racji zanurzenia nie podpływa do brzegu. Razem wyszło 12.500 plus jedzenie - kiść bananów 1000, arbuz 3000, warzywa 700, chleb tostowy 600. Cola i woda 1200.
Krótki opis wycieczki wyglądałby tak, o 11.00 wlożyłem głowę do betoniarki i po 5 h ją wyciągnąlem w międzyczasie modląc sie o to aby nie nakarmić ryb śniadaniem.
Ale czując powinność wobec przyszłych podróżników make short story long.
Łódka którą plynelismy miala jakies 5m i co ważne miała daszek od słońca. Najslabszym elementam był silnik. Piekielnie głośny i wibrujacy. Okazało sie ze rejs w jedną strone trwa w zaleźnosci od pogody ok 1,5 h. A bujalo, bardzo bujało. Dobrze, że miałem korki do uszu. Wyspa okazała się bynajmniej nie rajska. Skalista plaża bez podejścia od wody bez rozwalenia nóg o koralowce. Rybki niespecjalnie kolorowe. Po krótkim snorklingu w ciszy ale za to przy zacnym bujaniu wracamy. W pobliżu znajduje się jeszcze wyspa kochanków ale z oglądu nie rożniąca sie wiele. Po 1,5 h stawiamy stopę na suchym lądzie. Czekamy na skuterki. Droga powrotna po plaży w czasie przypływu. Jeden z motorków dogorywa po zalaniu falą. Andrzej zostaje w połowie drogi w skwarze bez transportu zastepczego. Moj motorek też stawia raz bokiem na piachu ale wspolnymi silami z driverem sie odkopujamy. Andrzej dociera do hotelu po 1h i pada na łóżko. Na kolację idziemy bez niego w to samo miejsce co wczoraj. Ale tym razem nie jest juz luksusowo. Zamawiam seefood plate - krewetki, kalmary, barakuda. Wszystko z grila. Niestety zamowienie jakie dostaje jest zimne i suche. Fiodor dostaje z koleji swoja rybe surowa. Kolejna odkryta przypadlość tobrak standardu. Co dziś jest dobre nie musi być dobre w perspektywie dnia kolejnego. Całość za 4500 + 1000 cola była nie godna polecenia.
Generalnie jest tu kłopot z myśleniem proklienckim. Rano chciałem kupić colę. Lodówki po nocy są schłodzone i napełnione lodem ale nikt nie pomyśli aby powkładać tam butelki czy puszki. Dopiero po mojej interwencji zaczeto wkladać butelki -słownie 3 szt.
Wieczorem nierówna walka z internetem. To jest niestety tragedia nie do ogarnięcia.
Reasumując wycieczka trzyma standard birmanski, kolacja potwierdza regułę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
jacekl
jacekl - 2015-02-15 15:33
Internet w Birmie to ćwiczenie cierpliwości i wytrwałości
 
 
jacekl
Jacek
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 185 wpisów185 221 komentarzy221 1394 zdjęcia1394 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróżewięcej
18.05.2016 - 19.05.2016
 
 
04.02.2015 - 22.02.2015
 
 
21.05.2014 - 27.05.2014