Znowu zrobiliśmy ten sam błąd tzn zbyt asekuracyjnie podeszliśmy do przesiadek. Z Sagady są 2 możliwości ewakuacji do Baguio bezpośrednio lub jeepneyem do Bontock a stamtąd już autobusem. My wybraliśmy drogę bezpośrednią Baguio. Autobusy startuja od 5 do 12 co godzinę a o 1 jedzie jeden lepszy wersja turystyczna. Normalny nieklimatyzowany autobus coś jak nasz PKS z lat 90 to koszt 220 peso obsługiwany jest przez firmę Lizardo.Ruszyliśmy o 8.00 (i to był błąd za wcześniej - trzeba było jechać o 12.00). Do Baguio jedzie 6 h. Droga jeepneyem o której pisałem wcześniej robiła wrażenie ale tym razem jechaliśmy 3 razy większym autobusem i to z górki do rozjazdu Bontock-Baguio. Było jeszcze weselej ale to dopiero początek. Potem przez 4 h nie było 200 m prostej, najpierw pniemy się w góre - myślę, że dobrze ponad 8% nachylenia (lepiej niż pod naszą szczecińską Gubałowkę) potem podobnie w dół. Cały czas zakręty a droga taka szeroka, że dwa autobusy mijają się na zapałkę, Z jednej strony jest przyklejona do skały a z drugiej dotyka niewyobrażalnej przepaści. Widoki robiły wrażenie zwłaszcza, że wszystko było doskonale widać bo pominięto tu jakieś zabezpieczenia, które mogły psuć widok.
W konsekwencji jesteśmy o 14.00 w Baguio. Dość duże miasto ze wszystkimi tego konsekwencjami, ruch, spaliny, brud - nic ciekawego. Terminal Lizarda jest spory kawałek oddalony od Victoria Liner, którą to firmę wybraliśmy bo ma przystanek najbliżej Terminala 3 skąd mamy lot do Tagbilaran na Boholu. Bierzemy taksówkę i pierwszy raz jedziemy na licznik - wychodzi 65 peso. Na terminalu jesteśmy o 15.00 i mamy - uwaga - 7 h czekania. Aby wylądować w Manili na 5.00 musimy stąd wyjechac o 22.00. To był koszmar bo nie było gdzie zalec a jakoś za słabo się czułem aby penetrować okolice bo jakaś zaraza filipińska zaczęła mnie brać. Można było na spokoju urwać z tego 4 h i później wyjechać z Sagady. Z tego etapu podróży nie ma zdjęć bo nie maiłem siły ich robić.