Wróciliśmy właśnie z Pawłem z wycieczki do podziemnej rzeki. Koszt imprezy 1500 peso. Wycieczka jest całodniowa bo wróciliśmy o 19.00. Sabang znajduje się 2 godziny jazdy od Puerto Princesa łącznie z wizytą u szwagra. Przed drogą dostajemy posiłek w formie szwedzkiego stołu (pierwszy raz taki luksus - jesz ile chcesz). Jako, że na przystani jest kolejka udajemy się na szklaneczkę rumu (za 0,4l płacimy 40 peso). Zaczyna padać deszcz, który od razu odparowuje tworząc w powietrzu łaźnię. Czasu jest dużo więc wykupujemy krótką przejażdżkę łódką po terenach zalewowych (150 peso) w ramach dodatkowych atrakcji. Podziwiamy mangrowce. Dla chętnych jest możliwość skonsumowania robala zwanego tamilok, żyjącego w pniach. Wygląda jak tasiemiec, co widziałem na zdjęciach nie na żywo - może i dobrze.
Jesteśmy o umówionej porze, nawet 10 min wcześnie, na przystani i okazuje się, że z naszej grupy jesteśmy ostatni. Pojmowaniu czasu tu to osobna opowieść. Czekamy na właściwy transport do wnętrza ziemi. Jesteśmy w królestwie małp, zostawisz coś podobnego do jedzenia i już tego nie ma Widziałem akcje z czipsami - małpa zaatakowała jak piorun z jasnego nieba i po torebce.
Rzeka warta zobaczenia, trudno opowiadać ale na prawdę warto choć wpływamy zaledwie 1,4 km z 8,2 km żeglownych. Cwaniaczki powinni płynąć 2 km ale ściemniają, że władze zabroniły - po prostu się nie wyrabiają z ilością łódek. Próbuje robić zdjęcia ale przestrzenie są ogromne, powała jaskini sięga 65 m. Jaskinia to królestwo nietoperzy. Przewodnicy żartują, żeby nie otwierać buzi jak się patrzy w gorę bo nie wiadomo co spada: Holly water czy Holly shit:). Widoki oświetla jeden reflektor na przodzie łodzi. W końcu to jeden z nowych cudów świata.
Jutro lecimy do Manili i dalej autobusem na północ.