Nocny autobus to koszmar dla wysokiego. Ani na jednym boku ani na drugim bo trzyma pas, ktory byl chyba testowany na trzymaniu zdzbla trawy. Na szczescie o 5 wysiadaja ludki z konca i wreszcie luksus mozna spac. O 8.30 autobus zatrzymuje sie na popas w Dang Ha. Jemy jakies sniadanie za 2$ (jajaka, chleb herbata). Podchodzi do nas facet ktory calkiem sensowna angielszczyzna zaprasza do zwiedzenia strefy zdemilitaryzowanej w MUi Lay. Sa tam bardzo dobrze zachowane tunele Vitcongu Na dowod, ze warto pokazuje ksiazke pochwalna z wpisem po polski - wpis glosil, "ze to lepsze niz piwo" (no az tak daleko bym nie szedl). Podejmujemy wyzwanie po wczesniejszym wynegocjowaniu ceny na 25$ na 2 osoby z pozniejszym dowozem do Hue. Zabiera sie z nami jeden Izraelczyk on nie byl tak dobrym negocjatorem i zaplacil tyle za siebie.
Faktycznie robi wrazenie. Tunele prowadza na glebokosc 23 metrow pod ziemia (maja 3 poziomy 7m, 17m i 23) i maja zachowane wszystkie pomieszczenia jak podczas wojny. Odczucia sa nie do opisania jak zchodzi sie tunelem o wysokosci 1 m. Zyo tam 450 osob i nawet urodzilo sie 17 dzieci. Nigdy nie zostaly zniszczone ani zdobyte. Na powierzchni ciagle pozostaly slady po bombach a dzungle zniszczyl napalm. To jest warte obejrzenia i chwili namyslu nad pomyslowoscia czlowieka wyposarzonego jedynie w prymitywne narzedzia.
Jesli ogladac tunele to tylko tam.