Przygoda z Ha Long sie skonczyla. W zasadzie bez emocji. Niby wszystko ladnie ale bardziej w pamieci zostana te tlumy zadeptujace (bardziej chyba zaplywajace) piekny kawalek przyrody. Nasz bus oczywiscie sie spoznia bo to chyba tak byc musi. Droga do hotelu to prawdziwa katorga. Jak ktos narzeka na nasze drogi to grzeszy. Jedziemy w zolwim tempie za kawalkada ciezarowek. A czas tyka o 19.00 mamy autobus do Hue. Oczywiscie przyjezdzamy w ostaniej chwili i czym predzej dalej do kolejnego busa. Mial byc prysznic a jest pot na czole..... wszystko na ostatnia chwile.