Zastrzegam, że poniższe uwagi pisane są z perspektywy kogoś, kto był już w Azji nie raz. Jeździ z plecakim, nie śpi w kurortach, chce jak najwięcej zobaczyć w ramach krótkiego urlopu.
- Birma jest bardzo trudna logistycznie, drogi są bardzo złe a tabor wysłużony, dziury nie pozwalają spać, zakręty wyrzucają z foteli; bardzo przydał mi się rogalik pompowany na szyję; klimatyzacja jak zwykle w Azji na min. Drogi są na prawdę bardzo dziurawe.
- jest pociąg ale z racji tego ze jedzie jeszcze dłuźej niż autobus i do tego trzeba sie przesiadać aby zrealizować cele podróży jedynym wyjściem był transport drogowy, w naszym przypadku czas był priorytetem
- wszędzie jest bardzo duże zapylenie, kurz jest powszechny, luty to pora sucha wiec zieleń marna, z drugiej strony nawet nie wyobrażam sobie tych traktów w porze mokrej
- nikt nie dba o przestrzeń wspólną, śmieci są wszędzie zwłaszcza przy drogach, jedzie sie poprzez niekończące się wysypisko, jest brudno i nikomu to tu nie przeszkadza,
- z językim jest kłopot zwłaszcza w lokalnych knajpach i sklepikach, mylą (może celowo) liczebniki, bardzo trzeba uważać przy zamówieniach i potwierdzać po 2 razy co chcemy,
- obsługi wszędzie jest dużo ale niewykwalifikowanej, młode chłopaki; czy to w hotalach czy knajpach. Chcą być pomocni ale trzeba uważać aby nie urwali czegoś, nie obtłukli itp.
- jedzenie birmański praktycznie nie istnieje jest to kuchnia fusion z okolicznych krajów, jedyne co mnie zainteresowało to specyficznie robiona sałatka z pomidorów z sosem, sezamem i orzeszkami.
- na prowincji jest kłopot z chlodnymi napojami, główne źródlo chłodu to lód w steropianowych pojemnikach, daje to chłód pod warunkim że obsługa zapełni go na czas, trzeba sie przyzwyczaić, że tu jest inaczej i pomimo, że codziennie przychodzę po cole do tego samego sklepu nigdy nie było zimnej pomimo pracujacej lodowki,
- owoc narodowy arbuz, no może przesadzam ale były wszędzie w ogromnych ilościach, chyba żeby to był właśnie sezon
- obecność białych w hotelu nie gwarantuje standardu usług, może być tragicznie a turystów pełno, trzeba szukać innej opcji jeśli widzicie i czujecie syf nawet pomimo zmęczenia,
-przydaje sie powerbank, brak prądu wtedy niestraszny, a prądu brakuje na prowincji jest tylko w nocy, genaratory nie są powszechne a jak są to do podtrzymania głównych funkcji hotelu czy restauracji,
- przejściówki nie są konieczne lepij zabrać rozdzielacz z grubymi bolcami, gniazdka są mocno wyrobione i nawet lekka ladowarka wypada, natężenie prądu jest różne komórka potrafi ładować sie całą noc,
- ludzie są mili i uśmiechnięci, machają robia zdjecia, nie czułem zagrożenia ani razu, oczywiście przy robieniu interesów sentymentów nie ma uśmiech zastępuje kalkulacja i powiedzą wam wszystko co chcecie usłuszeć,
- wojska ani policji nie widać, przez 2 tygodnie mieliśmy jedną kontrole na rogatkach, to były służby imigracyjne,
-fauna ogranicza sie do psów i kotów oraz bawołów i kóz, widziałem też mewy i nic więcej
- z racji, że głowne atrakcje turystyczne Birmy mają charkter religijny, bardzo przydają się wsuwane laczki, które moźna zdjąć przed świątynią, buty wiązane to porażka, przykładowo Bagan
- zainwestowałem w orginalny izostar do wody i doskonale się sprawdził, pastylka do butelki i daje super nawodnienie (Cejrowski używał proszku o nazwie Tang, też do dostania w Birmie - taki napój pomarańczowy), sama woda jest słaba,
- z alkoholi dominuje whisky, potem rum ceny przyjazne 200 ml 1,8$, 0,7 - 3,2$. Koledzy smakosze whisky nie narzekają. Wódy nie widziałem. Piwo sieciowe bez rewelaji ale ok. I zawsze kupujcie w butelce,
- wszystko w butelce jest tansze niż w puszce 0,33 ta sama cena co 0,66 w przypadku piwa.
- warto wziać grzałkę bo mają fajne zupki w kubkach, no i oczywiście metalowy kubek aby wodę zagotować, ja dodatkowo zainwestowałem w komplek light my fire do jedzenia z allegro (łyżka z widelcem i pojemniki np na owoce, makaron), nie jest to musowe ale lubie salatki na kolacje i mogę sam sobie je zrobić,
- internet tak jak państwo polskie istnieje tylko teoretycznie, wolny i zrywa
- jest zasieg komorkowy we wszystkich miejscach gdzie byliśmy, Na karcie Orange chodzi, 30 sek 5,6 zł
- komary są niezauważalne, choć ponoć kłują, mnie nie pogryzły, innych owadów nie zauważylem, ani pająków ani karaluchów,
- koszty 1 dnia wyceniam średnio na 50$ z transportem, hotelem i zwiedzaniem; mam to dość dokladnie rozpisane
- bankomaty są ale kapryśne, nie poznałem reguły bo raz wypłacaly raz nie, może to kwestia połączenia, prowizja 5000,
-przy wymianie zwracają uwage na naddarcia i napisy na banknotach, wtedy nie chcą przyjmować, nie muszą jednak być jak spod prasy, dominuje $