Geoblog.pl    jacekl    Podróże    Tajlandia AD2014    W drodze do Kula Lumpur
Zwiń mapę
2014
24
maj

W drodze do Kula Lumpur

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10387 km
 
Wieczorne wyjscie pokazalo, ze ulica bardzo szybko sie ogarnela i po jednodniowym szoku spowodowanym wprowadzeniem godziny policyjnej zycie wrocilo prawie do normy. Uliczne stragany funkcjonowalu dlugo po 22 i rowniez czesc barow nie zostala zamknieta. Ale po kolei. Z hotelu wyszlismy rowno o 22.00. Zatrzymal nas jak zwykle Kpt. Morgan.
Ryszard, ktorego mielismy odwiedzic oczywiscie juz grila dawno wygasil. Pozostalo wiec tylko raczenie sie rumem tym razem z colą. Rysiek pochodzi z Marsyli i przeniósł sie do Tajlandii 5 lat temu. Prowadzi knajpę i bardzo sobie chwalił tutejszy system fiskalny. Prosty i liberalny. Z obrzydzeniem wspominal czasy pracy we Francji gdzie nawet wymiary menu musiały być zgodne z wytycznymi jakiegoś urzędnika. Jest jednak pewien drobny problemik w tej sielance. Rychu ma 50 lat i ostatnio jak sam stwierdzil po 4 dniach pracy non stop (bo byli klienci) padl jak dlugi za barem. A że nie miał ubezpieczenia to za każdy dzień bobytu w szpitalu płacił 500 $. Oczywiście w tym był full wypas, jedynka, ciągła opieka kilku pielęgniarek, tv, internet itp luksusy. Bardzo chcialem dociec czy i za ile jest dostepne ubezpieczenie bo nie wierzę, że takowego nie ma. No ale nasz gospodarz takiej wiedzy nie miał.
Tak sobie wesoło gaworzylismy, atmosfera się rozluźniła i Ryszard zaproponował nam specjał z Marsyli, ktory sam produkuje. Okazalo sie, ze jest to likier robiony na baze wódki i gumy balonowej typu Donald. Wrzuca się do alkoholu gumę i czeka kilka dni aż się całość zmaceruje. Smakował lepiej zanim się nie dowiedziałem jak to jest zrobione.
Koło północy czas było się ewakuować bo jak by nie było jest godzina policyjna. Po drodze jeszcze dając upust fantazji zamówiliśmy małże tj ja zamówiłem w paście chili. No i było z chili - ogień. Porcja kosztowała 200 Bt i była niestety za ostra. Niesłusznie przyjąłem, ze bedzie taka jak jedliśmy na Phuket czyli lekko ostre.
Suma sumarum nie było tak źle jak to mogło by się wydawać z oglądu tv i internetu. Oczywiscie są utrudnienia bo większość lokali i sklepów jest zamykana o 22.00. Ale za to kwitnie handel uliczny i nikt nie zostanie głodny i spragniony.
Rano zamówiliśmy taxi na lotnisko. Koszt 450 . W sumie na 3 osoby to nie drogo wyszło a po wczorajszych występach klmatyzacja była bardzo wskazana. Jak byśmy chcieli jechać komunikacją publiczną też trzeba by zapłacić pod 80 batów na głowę sam BTS to 35 batów. Na lotnisku Don Mueng zostawiliśmy walizką w przechowalni . Koszt na 2 dni 150 batów. Zbig mial wątpliwości czy jego kabinowka nie wzbudzi podejżen co do wagi, miała grubo ponad 11 kg. Ale nikt nawet nie mrugnął okiem.
Lot był krótki - 80 min. Wyladowalismy na nowym terminalu Klia2. Spory dystans trzeba bylo przejsc do kontroli paszportowej. I zaskoczenie, po wyjsciu okazalo się,  ze dutyfree jest na przylocie. Ceny sensowne np Bacardi 68 Rm. Autobusow na KL Sentral (glówna stacja kolejowa i punkt zborny komunikacji publicznej) nie sposob nie zauważyć. Stoja zaraz przy wyjściu z przylotów. Od gate'ów prowadzą strzałki. Można trochę zgłupieć bo zaraz za customem wpada się do regularnej galerii handlowej. Ale trzeba konsekwentnie po strzałkach potem schodami na poziom niżej. Bilet trzeba kupic w kasie 10 Rm a odjazd nastepuje po zapelnieniu wszystkich miejsc. Jazda trwa ok 1 h ale trzeba wziac poprawke na oczekiwanie na komplet.
Nasz hotel miesci sie w dzielnicy Medan Tunku i musimy z KL Sentral podjechać kilka przystanków Monorailem, kolejką na jednej szynie, poruszajaca się na estakadzie nad ulicami. Jestem zachwycony to forma transportu. Z pozycji ulicy mamy widoczne slupy utrzymijace konstrukcje toru. Praktycznie nie zabiera to miejsca. Genialne zwlaszcza w gęstej zabudowie. Bilet opłaca sie w automacie i otrzymuje plastikowy krązek z zakodowana stacja docelowa. Calość obsluguje sie na dotykowym ekranie. Łatwizna.
Hotel Presscot Inn mamy 200 m od stacji. Wejscie wyglada majestatycznie okolica mniej. Pokoje przyzwoite ale jak za 120 zł za noc standard przecięty. W najblizszej okolicy kilka indyjskich albo pakistańskich jadlodajni i sklep 24 h.Jestesmy wykonczeni i kolacje konsumujemy w pierwszym lokalu z brzegu. Ja jem kurczaka tandotori i placek nana, coś jak znana nam maca tylko nie twarda. Szybkie zakupy i na dziś koniec.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
jacekl
Jacek
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 185 wpisów185 221 komentarzy221 1394 zdjęcia1394 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróżewięcej
18.05.2016 - 19.05.2016
 
 
04.02.2015 - 22.02.2015
 
 
21.05.2014 - 27.05.2014