Dzien 1 Wlasnie wrocilismy do hotelu po probie nocnej przechadzki po Bangkoku. Na recepcji dowiedzielismy sie ze ukonstytuowala sie wojskowa rada ocalenia narodowego. Tylko dlaczego ten gosc w tv nie ma czarnych okularow? Reszta sie zgadza. Biedna tajskie dzieci nie maja teleranka a w hotelowej tv leci film z dziadem Stalowym i dziadem Arnoldem co samo z siebie powinno byc uznane przez ONZ za torture (Escape plan). Nasza dzielnica Suhumvit wyglada jakby ktos wylaczyl swiatelka na choince w wigilie. Lokalny Jaruzel wprowadzil godzine policyjna od 22.00 i zamknal wiekszosc lokali na ktore rzad ma wplyw juz nawet o 17.00. To niestety widac na miescie bo idac na kolacje zauwazylismy ze 7eleven jest zamkniete. Poznallismy wlasciciela jednego z barow w bocznej uliczce (bar wygladal jak zamkniety) - Ryska. Twirdzi ze swiat sie konczy bo zamkneli 7eeven.
W promocji jako jedym klientom machnal takiego drinka - rum z sokiem ananasowym i mlekiem ze az w koniuszki palcow nam poszlo. Nie pozalowal destylatu. Jutro mamy zaproszenie na grill party a spageti ma byc gratis jak ktos lubi. Na ulicach dzialaja jedynie sklepiki prywatne, uliczne garkuchnie i salony masazu jako jedyne swietliki na ciemnej ulicy. Oj nie tak Panowie, nie tak. I wkrótce ale tablet to nie jest urządzenie dla starych ludzi.