Punkt programu wart polecenia.
Droga z Zagrzebia zaprowadziła nas do wejścia nr 1 i to jest chyba najlepszy punkt na start. Gwarantuje stopniowanie atrakcji. Parking 7 Kun za 1h. W szukaniu miejsca obowiązuje wolna amerykanka, byle gdzieś przycupnąć bo samochodów sporo.
Wejściówka na 1 dzień 110 dorosły, 80 dziecko do 18 lat. W cenie stateczek i przejazd kolejką kołową (nowoczesną bonanzą). Piwko w barze 15.
Zwiedzać można 3 trasami w zależności od sił i czasu A – jeden poziom; B – dwa poziomy; C – trzy poziomu. Jeziora położone są na różnych wysokościach najwyższy jest poziom trzeci, pomiędzy poziomami woda przelewa się malowniczymi kaskadami. Wariant C zajmuje 5-6 h. Nie jest to max co można zobaczyć bo od głównych szlaków co rusz odchodzą ścieżki do osobliwości przyrodniczych – skałek, grot, jaskiń.
Wejście 1 gwarantuje od razu najpiękniejsze widoki z otaczających jeziora pionowych skał. Powala kolor wody i jej przejrzystość. Z gór płyną liczne wodospady z których największy ma 80 m.
Udało mi się namówić rodzinkę na wariant C. Obeszliśmy wszystko w 5 h. Trochę nudny był rejs statkiem ale tylko tak można się dostać do poziomu 3. Po krotce: poziom 1 to krystaliczna woda i wodospady, poziom 2 to malownicze kaskady z jezior tam położonych na poziom 1. Przystań statków to koniec szlaku A. Jest tam punkt gastronomiczny – frytki 10 kun porcja mikro. Dalej stateczkiem płyniemy do przystani z której można zakończyć trasę B a zmęczonych wędrowców pod wyjście 1 zawiezie kolejka. Tak dokładnie to trzeba jeszcze drugim promem przepłynąć na drugi brzeg gdzie jest wejście nr 2 i przystanek kolejki. Poziom 3 to przechadzka po lesie niestety pod gorę. Idziemy drewnianymi kładkami nad porośniętymi roślinnością jeziorami. Chwilami czułem się jak w tropikach przedzierając się przecinką wśród 2,5 m traw. W krystalicznej wodzie widać pnie zwalonych drzew a całość wygląda jak nie z tego świata. Jest tam najmniej turystów i czego nie da się powiedzieć o trasie A (idzie się de facto w zwartym potoku ludzkich ciał a każda próba zrobienia zdjęcia destabilizuje ten mrówczy pochód) Na końcu szlaku C mamy przystanek kolejki, którą zjechaliśmy pod wejście 1.
Polecam każdemu, kto by się zastanawiał czy warto.
W tej chwili zatrzymaliśmy się na obiad w jednaj z licznych przydrożnych restauracji. W menu dominuje grill. Szkoda, że tym razem bez piwa:( Łechtanie podniebienia w postaci patery mieszanych mięs (raznici, ciewapcici, pleskawica, schabowy) napojów i frytek zakończyło się rachunkiem 400 Kun.