Porannym promem przybyliśmy do Kapellskar a dalej do Sztokholmu. Jeśli ktoś chce Wam wmówić, że Warszawa to wielki plac budowy to nie wierzcie w to co się dzieje w stolicy Szwecji przerasta moje wyobrażenie. Rozkopane jest dosłownie wszystko. Otaczał nas las dźwigów i do tego musieli wszystko wyryć w litej skale. Docieramy do naszego hostelu - Belman Hostel, S:t Göransgatan 151, Kungsholmen
Też rezerwowany przez booking.com jako najtańszy dostępny dla 4 osób w osobnym pokoju. Prowadzony jest przez Arabów. Wymagają pościeli albo Wam ją wypożyczą. Jedna noc to 1300 SEK z pościelą (śpiwór się nie liczy). Kwaterują od 16.00. Parking w okolicy ekstra płatny. Stoczyliśmy walkę z parkomatem zakończoną interwencją i pomocą tubylca – całość 90 SEK za 9 h. Lokalizacja jest super w pobliży stacji metra Stadshagen.
Sztokholm w jeden dzień to szaleństwo zwłaszcza, że do 18.00 musimy się zameldować w hostelu. Najlepszym możliwym rozwiązaniem przy całym dniu zwiedzania jest wykupienie 24 h karty miejskiej 425 SEK – działa na komunikację i kanon miejsc wartych odwiedzenia. Wszystkiego dowiecie się tu http://www.visitstockholm.com/en/.
My wybraliśmy się na piechotę w kierunku Central Station. Tam znajduje się również informacja turystyczna. Świadomie znając swoje ograniczenia czasowe nie wykupiliśmy wspomnianej wyżej karty bo nie dalibyśmy rady jej wykorzystać.
Spod Informacji Turystycznej odchodzi objazdowy autokar, którym można za stosowną opłatą objechać najważniejsze punkty miasta. Cena na najkrótszą trasę to 220 SEK (za 2 trasy 260 SEK). W sumie są 3 trasy + trasa wodna. Jeśli wybieramy wariant maksymalny na objazd mamy 3 dni (pasuje do 3 dniowej karty za 650 SEK). Niestety nasz objazd ma niewielki sens bez karty muzealnej. Zobaczyliśmy fasady kilku muzeów, w słuchawkach posłuchaliśmy kilku zdawkowych komentarzy – bardzo słabo. Normalnie powinniśmy wysiąść na każdym przystanku i zwiedzić okoliczne atrakcje. Tak więc zobaczyliśmy z zewnątrz Skansen, Muzeum Vasa, Wieżę Telewizyjną. Przejechaliśmy przez centrum handlowe. Wysiedliśmy w okolicach Pałacu Królewskiego i Katedry, które zwiedziliśmy piechotą też z zewnątrz. Przed Pałacem przyciągała uwagę warta w kolorowych historycznych strojach (skojarzenie z Londynem)
Sztokholm jest wyjątkowo ładnym miastem, zachowało się wiele zabytków, które są pieczołowicie restaurowane. Naprawdę warto. No ale mieszek musicie mieć wypchany gotówką. Sztokholm to nie jest miasto dla biednych ludzi. Jakikolwiek posiłek większy niż parówka (15 SEK) to rząd wielkości 60-70 SEK. Piwo w knajpie 50 SEK. Zdecydowanie polecam kartę miejską, bez niej snuliśmy się, co prawda urokliwymi uliczkami, tracąc czas. To co zastanawia to wielokulturowość Sztokholmu. Miałem wrażenie, że biały kolor skóry jest w mniejszości. Widać to zwłaszcza jak się patrzy na pokolenie 10-14 latków. W centrum miasta w parku odbywał się festyn dla młodzieży i dominująca była kultura muzułmańska, nawet techno było arabskie.
Belmans Hotel to zło konieczne, jest tani ale jednocześnie wyjątkowo podły. Obsługa miała nas w głębokim poważaniu i okazywała to na zasadzie jak się nie podoba to do widzenia. Symptomatyczne było wejście obsługi do naszego pokoju późnym wieczorem bez pukania z użyciem własnego klucza.
Chciałbym tu jednak jeszcze wrócić i już mając trzy dni zwiedzić to miasto zwane Wenecją Północy lądem i wodą.