Zaraz sie zbieramy do Sajgonu. Piotr cierpi, zainteresowanie geologia w pelnym sloncu zle sie dla niego skonczylo. raczek nieboraczek. Udalo mi sie zjesc pierwsze sniadanie od tygodnia w stylu europejskim jajka i herbata ale wietnamska pazona na starych sandalach.
Wczoraj wieczorem po sesji netowej sprubowalismy jeszcze krewetek tygrysich 10$ za kg ale co wazne byly wylowione przy nas z akwarium i zgrilowane jak szszlyki. Super smak i duza miesa. Jedyne co tak naprawde warto w Mui Ne (juz widze oburzenie Piotra, ze rowniez wydmy byly super) to probowac owocow morza. Polecalbym jeszcze lobstera ale cena jest 25$ za kg. Rowniez przekoj ryb jest przeogromny i czesc zywa lapana przy was w akwarium.
Zrobilismy sobie jeszcze wieczorna przejazddzke skuterami po okolicy ale jak sie okazalo przed wczoraj dotarlismy do poludniowego konca miejscowosci dalej juz tylko ciemnosc. Ciekawe jest zycie nocne tubylcow. O 22 zjezdzaja sie do lokalnych knajp ale nie siadaja przy stolikach tylko z boku maja przygotowane male krzeselka (jak w przedszkolu) i stoliczki. Wyglada to na ich spotkania towarzyskie bo pija do tego piwko (lekkie 3,2%). Zdziwilem sie rowniez duza iloscia malych dzieci swobodnie biegajacych blisko polnocy po ulicach pustego juz prawie miasta. Ale co kraj to obyczaj. teraz np cala kafejka jest okupowana przez mlodziez szkolna i wszyscy graja w gry.
Dzis jest piekne slonce wiec jeszcze moze zdaze skoczy nad ocean.
Dopisane juz z Sajgonu:
woda niestety nie okazala sie lazurowa tylko normalna jak w Baltyku tyle ze ciepla, milo sie plywalo az mnie meduza nie trafila
okazuje sie, ze mozna trafic dobra cene w centrum tylko nasi serdeczni koledzy z grupy rozrywkowej nie podali namiaru na bungalowy za 7$, inna rzecz czy ni byloby full, trzeba bylo szukac a nie od razu dawac za wygrana
minelismy sie z grupa rozrywkowa oni wysiadali z autobusu a my wsiadalismy