Miasto Nha Trng to faktycznie kurort na miare Miedzyzdroji rozwijajacy sie w szybkim tempie. W pierszej lini brzegowej powstaja liczne hotele. W zasadzie nie ma co zwiedzac i gowna artakcja jest bazar, olejka linowa na sasiednia wyspe no i oczywiscie rejsy statkami, ups, krypami po rafach koralowych. Bazar normalny, a Martinez ze Stasiem maja dar do targowania sie. Ale tu inaczej sie nie da, pierwsza cena jest z kosmosu i ostateczna to zazwyczaj 50% wyjsciowej. Jakos udaje nam sie z Piotrem namowic rozrykowa czesc grupy na rejs. Cena porazajaca 15 zl na caly dzien z lunchem i owocami. Lodka okazuje sie stara ale w jeszcze plywajaca spacerowka. Piwo 20 tys wiec zaczynamy rejs od wspolnego toastu z KO'wcem zabawiajacym pasazerow wietnamskimi historiami, piosenkami zartami. Po angielsku jest juz mniej wylewny ale daje rade. Jest cieplo choc bez slonca. Tzn jest za chmurami co jak sie pozniej okarze bylo zbawienne. Pierwsza wyspa Mun - glowna akrakcja snorkling. Maski sa niestety w innej rozmiarowce wiec tylko Piotr cos probuje robic. Reszta plazuje na drobniutkim piasku. Po godzinie ruszamy dalej i czas na lunch przygotowany na krypie w kuchni nie do opisania - moze jak kuchnia na melinie. Oj przestalem byc glodny ale co tam ryz byl zjadliwy a kielki nawet dobre po zalaniu chili w ramah bezpieczenstwa. Potem jeszcze trzytabletki wegla wydobytego z polskiej ziemi przez gornikow w trudzie i znoju bo na lajbie nie ma kibla. No i oczywiscie Tiger.
No i sie teraz zaczal entertaiment show. KO'wiec przebral sie z laske, zaloga zamienia sie orkiestre i zaczeli grac. Przesluchania do Mam Talent to pikus. Sprzet na max przester i dawaj walic i wyc. Biali pokadali sie ze smiechu. Po tej okrutnej przeprawie bylo kareoke i okazalo sie ze na statku jest Rosjanka, ktora cwiczona w spiewie. No i to bylo to - super glos. Az milo bylo posluchac zwlaszcza ze orkiestra zamilkal.
Kolejna atrkcja to plywajacy bar. Facet w bali odplywa na kilka metrow od lodzi ze skrznka wina chceszpic wskakuj do wody. Pijesz za darmo ile chcesz. Nawet odwazni sie znalezli amy poczekalismy i niwypite flaszki wrocily a ze glownie skaali czlonkowie zalogi do ich stan rozweselania byl duzy. Oj rzypomnilem sobie czasy Jabola zwlaszcza, ze strasznie ich bawilo jak wypija sie duszkiem polbutelki.
Polem byla Wyspa Bambusowa- lezaczki i plaza ale za ekstra 20 tys. Na zakonczenie zawiezli nas do akwarium, 50 tys z srednie atrakcje, moim zdaniem nie warto.
Podsumowujac - w sumie 5$ wycieczka + 1 $ Wyspa bambusowa + 2,5$ akwarium nie liczac 3$ na piwo, Bylo warto.
Kolacja w dobrej knajpie w rosyjskiej dzielnicy kawalek od naszego hotelu w prawo od Sheratona bedac oczmi do Oceanu.
Wieczorem niestety zaczelo padac o zamiast drinkow na plazy bylo piwo w knajpie.
Za chwile jedziemy do tutejszego Sopotu na pewno jesli chodzi o ceny - Mui Ne.