Trochę muszę odszczekać z wczorajszej relacji. Nowy dzień nowa perspektywa.
Pochodziłem i znalazłem całkim niedaleko hotelu śniadanie amerykańskie za 160 thb. Jest i salon masażu (prawdziwego) za 400 1 h. Niestety ciągle piwo w kiepskich cenach. Ale źe jestem samtny wilk z plecakiem to dzis sie nie skuszę. Perspektywa szukania kibelka z tobolkiem na plecach mnie skutecznie powstrzymuje.
Na poczatek chciałbym zdementować pogłoski o tym że MBK działa na poł gwizdka. Fakeownia działa jak działała. Są koszulki, majtki, plecaki buty znanych i lubianych firm. Koszulki 170 wyjściowa, majty 100, male plecaki NF 650.
Ide na obiad i wreszcie zjadam super salatke z papaya 100 zaraz za rogiem soi 4.
Na Don Mueng dojazd bez problemu. Kolejka na Mo Chit 41 thb a potem autobus A1 30 thb. Dowózka pod drzwi. Nie ma co brać taryfy, kolejka nie stoi w korku.
Spotykam ekipę. Część znam resztę poznam. Wśród nich jest Andrzej którego nie widziałem 30 lat - razem kończylismy podstawówkę. Powitaniom nie było końca z udziałem kpt. Morgana, bez ktorego spotkanie nie miałoby mocy sprawczej.
Piotr postanowił odprawić sie w automacie AirAsia łacznie z kwitami bagażowymi. Była to strata czasu bo nawet jak macie eticket i tak trzeba zrobić drop a tam przydzielą prawidlowe opaski na torby. Nie ma co kombinować. Czasu to nie zaoszczedzi.
Jako, że miałem fantazje (niecne podszepty kpt. Morgana) zrobiłem test z którego teraz zrobie teleturniej. Co zabrano mi na security:
- paczkę cukierków w metalowym pudełku
- otwartą i nadpitą lekko coca-colę 0,5.
- notes.
Rozwiązanie wewnątrz numeru☺.
Na wolnym cle wszyscy kupili po Kapitanie i punktualnie odlecieliśmy do Yangon za wczasu szykując zestawy podróżne.