Do Milanu Malpensa dolecieliśmy planowo, czyli o 22.30. Lotnisko już obcykane wiec od razu na wahadło na terminal 1. Tak więc lekko po 23 byliśmy na miejscu. Terminal 1 jest w przebudowie co niestety da się wkrótce boleśnie odczuć. Przed nami nocka dlatego trzeba znaleźć ustronne miejsce do spania. Lotnisko jest zupelnie puste poza kilkoma backapakerami więc miejsca do wyboru do koloru. Tu sekcja porad: Malpensa ma fotele w grupach po 4 z poręczami co mocno komplikuje położenie się. Ale fotele nie są przymocowane do ziemi więc można je przesuwać i z dwóch da sie zrobić leżanke bo poręcze dochodzą do 2/3 dlugości siedziska. Ja i tak jestem wyposażony w karimatę więc leżę na podłodze. Niestety to byłoby za piękne aby zadziałało. Jest remont a tu robią na 3 zmianę. Sen z głową w betoniarce... i to tak że aż ziemia drży. Prace skończyły się o 5 rano jak zaczął sie ruch na lotnisku. Dodatkową atrakcją były rozmowy panów budowlańców z powtarzającą się frazą "porno". Ja tam włoskiego nie znam ale to chyba termin z innej branży.
Dzień budzi się z przecudnym widokiem ośnieżonych gór i zapachem kawy z pobliskiej kafeterii. Ceny umiarkowanie wysokie - kawa mała 1,1 €, woda 1,5 €, zestaw z rogalikiem 4,5 €. Ale wyczaiłem otwarte przejście (chyba dla obsługi) poza głównym ciągiem komunikacyjnym z automatami (woda 0,40 € a kawa 0,7 €). Co najważniejsze jest internet za free więc czas do 8 upływa nam szybko.
Check in otwarty juz o 8.00 więc idziemy a po oddaniu bagaży zonk - w plecaku Lucka został prowiant. To bedzie słabo w Riyadh ale tak to jest jak przewodnik z Orbisu straci czujność. Potem długa ale szybko idąca kolejka do security. Ciekawe, że przy każdym z delikwentów bramka dzwoniła ale to nie stresowało panów strażników. Potem jeszcze paszporty i długa droga do gate 36. Z tym że po drodze jest jeszcze duty free a że nie można polecieć bez kapitana więc..... Pewnie wiecie, że Saudi to suche linie a Riyadh suchy port więc trzeba być zapobiegliwym. Kapitan Morgan na tej trasie jest niezbędny i niestety cenił sie. Za lot wziął aż 19 €. A że sam kapitan nie poleci to każdy członek załogi dodatkowo 3 € (Cola Light - polski standard 1:1)
Samolot niestety to tylko A320 ale za to wypełniony w połowie. Za nami pusto, przed nami pusto. Nie jest źle - stery powoli przejmuje Kapitan Organ (alias Morgan)...