Geoblog.pl    jacekl    Podróże    Za równik - Borneo, Lombok, Bali    Dalej na wszchód Borneo
Zwiń mapę
2013
26
sty

Dalej na wszchód Borneo

 
Malezja
Malezja, Sandakan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12845 km
 
Opuściliśmy Miri taksówką w kierunku lotniska za 26 RG (to jest górny pułap cenowy). Przesiadamy się w Kota Kinanbalu na samolot do Sandakanu. Lotnisko w KK jest większe niż w Miri bo i punkt przesiadkowy większy. Mamy chwilę wiec korzystamy z usług KFC. Menu jest tańsze o połowę niż w KL. Odcinki przelotowe są na tyle krótkie, że samolot ledwie się wzniesie a już ląduje. Na ziemi widać niekończące się gaje palmowe (plantacje oleju palmowego, które zastąpiły pierwotny las).
Na lotnisku w Sandakanie udajemy się do informacji celem zorganizowania hotelu i zaplanowanych atrakcji. Punkt prowadzą dziewczyny w chustach i po nie w czasie orientujemy się, że mamy tu do czynienia z lobbingiem. Proponują hotel w centrum. Cena za pokój 88 RM za 3 osoby. Dostajemy też sygnał, że ceny ewentualnych wycieczek mogą być zaporowe. Taksówka do hotelu kosztuje25 RM.
Już na pierwszy rzut oka Sandakan jest inny niż Miri. Na przedmieściach ulokowane są skromne domostwa z blachy falistej osadzone na palach otoczone gęstym kożuchem pływających śmieci. Można by je bez przesady nazwać slumsami. Samo centrum miasta też jest przygnębiające. Brudne budynki zmęczone czasem i tropikalnym deszczem. Przy „promenadzie” nowoczesny mall ale w 2/3 pusty (brak wynajętej powierzchni). Ogólnie słabo ale traktujemy to miejsce jako punkt przesiadkowy a nie cel. Hotel Salingan zlokalizowany jest w budynku, którego opis pasuje do ogólnej atmosfery centrum. Obsługa, wyznania muzułmańskiego, nie klei po angielsku. Pokój okazuję być pomieszczeniem nad wyraz skromnym, z wyczuwalnym zapachem stęchlizny i bez lodówki. Na wykładzinie najwyraźniej ślady jakiś wcześniejszej działalności rozrywkowej w postaci brunatno czerwonych plam Ale kierunek na Mekkę jest zaznaczony.
Ruszamy w miasto aby znaleźć informacje turystyczna. Owszem jest tylko pracuje do 16.00 ( a jest 17.00) i do tego tylko do piątku. Skoro plan A zawiódł należy przejść do planu B czyli zorganizowania piwa. A to już jest problem. Miasto jest muzułmańskie wiec nie jest to dominujący napój lokalnych mieszkańców. W tutejszym domu towarowym jest po 13 RM za 0,66 a małe za 7,40 RM. Znajdujemy jednak chińską knajpę (zawsze na przedstawicieli tej narodowości można liczyć) gdzie jest browarek po 6,5 RM i tu zostajemy. Właściciel interesu po zabraniu wyczerpującego wywiadu, skąd, dokąd i po co przybyliśmy, kieruje nas do osoby tytułowanej jako „antie”. Prowadzi ona gesthouse i agencje turystyczną w samym centrum pod nazwą Rose Gesthouse. Ale wizyta będzie możliwe dopiero jutro rano. Jesteśmy wykończeni i nawet zatęchły pokój nam nie przeszkadza.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
geminus
geminus - 2013-01-29 03:22
W takich krajach szukaj zawsze chinskiej dzielnicy. Oni zawsze maja cos na przeplukanie gardla. Pozdro.
 
 
jacekl
Jacek
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 185 wpisów185 221 komentarzy221 1394 zdjęcia1394 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróżewięcej
18.05.2016 - 19.05.2016
 
 
04.02.2015 - 22.02.2015
 
 
21.05.2014 - 27.05.2014