Drugie wrażenie to fatalne drogi i wręcz zadziwiająca liczba stacji benzynowych. Dosłownie co 2-3 km stoi stacja benzynowa często po obu stronach drogi. Stan czystości nie poprawia się, żałośnie wyglądają zwłaszcza koryta, wyschniętych o tej porze roku rzek, gdzie śmieci wypełniają całe dno wraz z korzeniami okolicznych drzew.
Miasto Durres, drugie co do wielkości, robi pozytywne wrażenie. W końcu to dawna stolica Albanii. Jest to duży port co powoduje z którego pływają promy do Włoch. Wielu Albańczyków tam pracuje a pewnie drugie tyle, sądząc po klasie samochodów jeżdżących po mieście, prowadzi tam ciemne interesy. W mieście widać pieniądze, drogie salony samochodowe, butiki, kawiarnie. Jest czysto. Albańczycy lubują się w espresso, pija to wszyscy zwłaszcza rano (i zwłaszcza dobrze zbudowani gentelman’i w ciemnych okularach z szybkich mercedesów)
W Durres wjeżdżamy na 15 piętro nadmorskiego wieżowca gdzie znajduje się panoramiczna kafejka (ceny wysokie ale widok na cała miasto). Ciekawe sa pozostałości rzymskiego Koloseum oraz mury obronne jak głosiły tabliczki z czasów panowania wenecjan.
Trzeba uważać bo przepisy o ruchu drogowym nawet jeśli istnieją to nie są przestrzegane. Pieszy to niezauważany element otoczenia. Pierwszeństwo ma największy cwaniak a skręt w prawo ze skrajnego lewego pasa (przeznaczonego do skrętu w lewo na 4 pasmowej drodze) nie należy do rzadkości. Im droższy samochód tym pewniej się czuje na drodze, cwaniactwo rządzi. A co na to Policja. Ano nic. Drogówki jest bardzo dużo przy wszystkich arteriach w składach od 2 po 6 policjantów. Sprawiają ponure wrażenie (znane z dawnych czasów w państwach znacznie bardziej socjalistycznych niż Polska np. NRD) jak by ich głównym zajęciem był wystawianie (aby nie powiedzieć wymuszanie) mandatów. W tylko sobie znanym schemacie wyłapują z sunących kolumn ofiary które na poboczu podlegają wnikliwej kontroli. Obcokrajowców na poboczu nie widziałem.