Granica z Kambodżą to przyczynek do podsumowania naszego pobytu Wietnamie. Wykorzystam w tym celu spisywane codziennie spostrzeżenia mojego współtowarzysza podróży Piotra (twórczo zmodyfikowane).
Wietnam to kraj:
1. dużych kontrastów – wiejskie szopy i wszędobylskie śmieci uzupełnia widok salonu Bentleya i Rolls Royce'a oraz drapaczy chmur w Sajgonie;
2. ludzi życzliwych obcokrajowcom – w razie potrzeby możesz liczyć na ich bezinteresowną pomoc, a jeśli nie – to choćby na miły uśmiech i chwilę niezrozumiałej dla Ciebie pogawędki w języku wietnamskim, ale nie ukrywajmy, że przede wszystkim jednak widzą w nas białe bankomaty i uporczywie namawiają na wszelakie zakupy i usługi
3. bardzo przyjaznym turystom – tysiące miniagencji turystycznych załatwią za Ciebie wszystko, czego potrzebujesz o (prawie) każdej porze dnia i nocy; osobną kwestią pozostają marże, o które zawsze należy się ostro targować, obowiązkowo porównując ofertę konkurencji, nigdy nie przyjmować pierwszej oferty;
4. coraz łatwiej dostępnym dla polskiego turysty – wystarczy przypomnieć, że Lot uruchomił bezpośrednie połączenia z Warszawy do Hanoi; warto też rzucić okiem na połączenia via Bangkok, oferowane przez Finnair, Turkish Airlines, Aeroflot, czy nasz uroczo bałaganiarski Aerosvit (choć winę za brak bagażu ponosi ewidentnie Okęcie, jak się po powrocie okazało 24.12 z premedytacją nie wypuścili bagaży z Warszawy, a dnia następnego nie wszystko udało się upchnąć do samolotów rejsowych);
5. naprawdę bezpiecznym – na ulicach nie uświadczysz przemocy fizycznej i słownej
6. fasadowo socjalistycznym – na ulicach osaczają Cię propagandowe hasełka z sierpami i młotami w stylu „Partia z Narodem, Naród sobie”, ale życie gospodarcze rządzi się jak najbardziej rynkowymi regułami; państwo po prostu się do tego nie miesza i akurat to wszystkim wychodzi na dobre;
7. naprawdę ciężko pracujących na swoje utrzymanie – średnia pensja to ok. 100-150 USD, a na miesiąc przypada średnio 28-29 dni roboczych
8. ludzi przedsiębiorczych do granicy absurdu – czy w Polsce mógłby się na ten przykład utrzymać:„biznesmen” pompujący na chodniku koła za pomocą ręcznej pompki, właściciel przenośnej wagi, na której można się zważyć od 7 rano do 1 w nocy w różnych punktach miasta, fryzjer, którego warsztat składa się z kawałka potłuczonego lustra, zydelka i nożyczek;
9. milionów pierdzących motorków – całkiem przyzwoitą (nową) pierdziawkę można kupić już za 1000 usd, a najtańszy nowy samochód to wydatek rzędu 17.000 usd – zdecydowanie poza zasięgiem przeciętnego obywatela;
10. wiecznie spóźnialskich – tutaj prawie nic nie działa na czas;
11. pozbawionych zmysłu i potrzeby porządkowania przestrzeni wokół siebie; takich stert śmieci, gruzu, nikomu niepotrzebnych hałd piachu, starych opon, czy innych przejawów aktywności ludzkiej nie sposób uświadczyć w żadnym innym kraju, który odwiedziłem (no może wjazd do Sofii od strony Serbi byłby podobny) Zaryzykowałbym stwierdzenie, że oni muszą gdzieś mieć specjalne fabryki, w których produkują cały ten syf, by potem systematycznie rozmieszczać go w dowolnie wybranych miejscach
I jeszcze garść lużnych spostrzeżeń i uwag:
1. Wietnam to kraj domów o wąskich fasadach. Kiedy zapytaliśmy tubylców, o co chodzi, okazało się, że do niedawna mieli tu specyficzny system podatkowy, w którym wysokość podatku od nieruchomości naliczało się od długości fasady. Stąd też na porządku dziennym zdarzają się wąskie wielopiętrowe domy, postawione w szczerym polu.
2. Przeciętny dom na wietnamskiej wsi wygląda jak nasza peerelowska altanka, albo większa szopka, sklecona domowym sposobem z byle czego.
3. Najważniejszym podzespołem w każdym pojeździe jest oczywiście... klakson. Czy to autostrada, podrzędna droga, czy wreszcie miejska ulica – każdy użytkownik ruchu musi ogłaszać całemu światu swoją obecność.
4. Wietnamscy kierowcy wyjątkowo nie lubią podróżować prawym pasem jezdni (choć trudno w to uwierzyć – naprawdę mają tu ruch prawostronny). Czynią tak nawet największe zawali¬drogi, które z wyraźnym obrzydzeniem ustępują miejsca szybszym pojazdom, inkasując za każdym razem sporą porcję klaksonów.
5. Wietnamscy kierowcy mają kreatywne podejście do procedury skrętu w lewo z drogi podporządkowanej – po prostu jadą pod prąd poboczem, albo środkiem jezdni tak długo, aż zwolni się miejsce na docelowym pasie ruchu, ignorując przy tym pojazdy nadjeżdżające z naprzeciwka.
6. Na drogach Wietnamu w pełni materializuje się zasada „duży może więcej”. Wyobraźcie sobie wjazd autobusem z drogi podporządkowanej na skrzyżowanie, po którym porusza się rzeka samochodów i skuterków... Stop, czy ustąp pierwszeństwa w tym przypadku wcale nie znaczy, że trzeba się zatrzymać i cierpliwie poczekać. Kierowca po prostu nie zwalnia, tylko trąbi i wjeżdża na skrzyżowanie, co najwyżej redukując bieg z piątki na czwórkę. Morze skuterków i osobówek otwiera się przed nim i chwilę potem zamyka. Zero problemu – pierdzące skuterki i tak wiedzą, kto jest na drodze ważniejszy .
7. Benzynka w Wietnamie kosztuje – mniam mniam – ok. 2,80 zł za litr. W załaczeniu zdjęcie stacji benzynowej j dla skuterków z logo Shella, którą widziałem w Nha Trangu. Można też kupować butelkowaną benzynę u ulicznych sprzedawców. Miarkę stanowi litrowa butelka po napojach. Jakaś kasa fiskalna, VAT, czy akcyza? A kogo to ob¬chodzi .
8. Panaceum na niekończące się korki w popołudniowym szczycie? Pierdzące motorki stadami wjeżdżają na chodnik i radośnie trąbiąc na przechodniów przeskakują kilka przecznic do przodu. Pieszy znajduje się tu na samym końcu łańcucha drogowych zależności – jeśli więc zajdzie taka konieczność, motorki brutalnie wyegzekwują prawo przejazdu, nawet po chod¬niku. Co na to policja? Nie wiem, nie widziałem...
9. Większość dróg jest w kiepskim stanie a jeśli nawet asfalt jeszcze jakoś się trzyma pomysłowi drogowcy zainstalowali wymyslne progi zwalniajace lub namalowali pasy ostrzegawcze co czyni podróż nocnym autobusem nadzwyczaj ekscytującą.
10. Prawie każdy most jest remontowany a że czyni to najczęściej 5 osobowa brygada z ręczną spawarką to jest to praca na najbliższe 10 lat. Pewnie wtedy zaczną remontować drugą nitkę więc jest to stan permanentny.
11. Recepcja 24h po wietnamsku Po 23.00 recepcjonista zamyka drzwi, rozkłada w kącie materac, myje ząbki i idzie spać. Chcesz wejść do hotelu w nocy – no problem! Musisz tylko nieco głośniej pukać w drzwi...
12. Wietnamczycy zabawnie komentują nasze nietypowe figury (mam oczywiście na myśli „muskularne” brzuszki). Zaśmiewali się do łez widząc mnie siedzącego na małym zydelku i wołali „Sitting Buddha” (Siedzący Budda). Ciekawe, dlaczego?
13. W odniesieniu do wietnamskich środków transportu zbiorowego luksus to pojęcie nad wyraz względne: może to być przyzwoity autokar, albo przechodzony truposz, przy którym nasze wioskowe pekaesy wyglądają jak nówki – chrumki. Nie ma sensu pytać o to u przewoźnika, albo w biurze podróży, albowiem według nich wszystkie autobusy w Wietnamie z naddatkiem mieszczą się w definicji luksusu i nadają się do przewozu VIP-ów .
14. Uważacie, ze w europejskich środkach transportu publicznego poniewierają wasze bagaże? Nic bardziej mylnego! Bądźcie pewni, ze w Wietnamie już za kwadrans Wasze plecaki będą niemiłosiernie brudne, przygniecione kupą jakichś chwastów, kartonów i paczek lub w najlepszym razie innych bagaży, upchniętych jak śledzie w zbyt małym bagażniku. Możecie się wkurzać, krzyczeć, tupać etc., albo najzwyczajniej w świecie kupić sobie jakiś ochraniacz lub choćby zwykły worek. W końcu i tak nie macie na to najmniejszego wpływu.
15. Pod względem dostępności darmowego Internetu Wietnam bije Polskę na głowę. Nieodpłatne stanowiska komputerowe dla gości są w najbardziej podrzędnych hotelikach, w wielu knajpach działają punkty dostępowe wi-fi. W ostateczności można pójść do kafejki internetowej i posiedzieć przy kompie do woli za przysłowiowy psi grosz.
16. Tuż przed wschodem słońca w centrum Sajgonu (dla przypomnienia mieszka tu ok. 8 mln ludzi)... pieją koguty! Dystrykt 1 (czyli ścisłe centrum miasta) to bardzo zwarta i hermetyczna enklawa, nie dziwi więc, że ludzie hodują tu różne zwierzaki, niekoniecznie w celach hobbystycznych.
17. Jak wygląda połączenie aktywności zawodowej rodziców z polityką prorodzinną? Wietnamska mama, która prowadzi obwoźną sprzedaż owoców, posługując się w tym celu zdeze¬lowanym wózkiem ma pod spodem wspawany specjalny koszyczek, w którym w najlepsze śpi sobie jej malutkie dziecko. Proste?