Śniadanie w Gipsy było na prawde dobre, omlet, owoce, tosty, dżem. Śmiało mogę polecić.
Droga do Bagan nie byla już taka komfortowa. Nie było już biletów na autobus więc zamówiono nam busa. Nasz van smiało mógłby brać udział w wyścigach torowych bo był pozbawiony amortyzatorów i wyposażono go w sliki. To był rodzinny interes mąż kierował, żona robiła w akwizycji bo jak się okazało zabieraliśmy po drodze wszystkich chętnych na przejazd. Bilet do Bagan 10.000.
To bylo trudne 9 h. Ciasno, trzęsło momentami jechaliśmy drogami gruntowymi do tego ze 33 st na zewnatrz. Koszmar trudny do opisania.
Po drodze postój u szwagra takiego prawdziwego lokalnego restauratora. Byly trudne wybory z menu, pewne zdziwienie po podaniu, srednie doznania smakowe ale co najwaźniejsze bez sensacji.
Nie uwierzycie jak sie buduje drogi w Birmie. Podstawą jest droga gruntowa, utwardzony piasek ale nie przez walec tylko przez samochody ktore ją rozjeździly. Nastepnie wyznacza sie ok 100-200 m jednego pasa i odgradza od reszty drogi. Wtedy przejeżdża tłuczeń. Jest on układany recznie na drodze. Recznie tj siedzi pracownik i rozkłada pojedyncze kamyczki 5x5 na drodze. Przy drodze rozpalane jest ognisko gdzie w kilku połówkach beczek na ropę podgrzewa sie substancje asfaltopodobna i ręcznie rozlewa na tłuczeń. Potem pojawia się walec i to walcuje. Efekt porażający nawet nowy odcinek to tarka.
Na rogatkach Bagan kasują nas po 20$ za wjazd do strefy archeologicznej. Powoduje to nie lada wzburzenie u członków wycieczki. No ale taki są zasady gry w Birmie.
Szukanie hotelu to osobny rozdział. Pierwszy za 25$ pokój wyglądał jak cele więzienne. Na takie stwierdzenie ostro zareagowal Krzysiek bo u niego na komendzie cele wyglądają lepiej niż jakikolwiek hotel w którym tu spaliśmy.
Stajemy wiec przy hotelu przed którym kręci się spora grupia białych turystów. Cena z miejsce 10$. Jesteśmy wykończeni, głodni, poddenerwowani więc skoro śpi tu tylu turystów i to nie tylko backpaki to nie może być aż tak źle. A niestety było.
Wokól hotelu jest na szczęście kilka lokali o standarcie znanym już z bardziej rozwiniętych krajów azjatyckich. Co prawda Martinez czekał 1h na swoja pizze i w efekcie z niej zrezygnowal ale reszta była zadowolona. Ceny standard ok 8$ za posiłek.
Bagan zwiedza się na skuterach elektrycznych, które rezerwujemy na 10.00. Cena z jeden 5$ za podwojny 8$.
Jeszcze butelka rumu za 0,6$ 100ml i powrot do pokoju. Pokój jest bez klimy, ale jest ciepła woda. Oj przydałby sie teraz sleeping bag.
Ja nie jestem marudny ale nigdy jeszcze nie spałem w takim miejscu za takie pieniadze. Owszem w Phnom Phen za 4$ było podobnie i teraz był w podobnym szoku i to za 10 $. Zresztą popatrzcie na zdjęcia.