Geoblog.pl    jacekl    Podróże    Za równik - Borneo, Lombok, Bali    Salangat Datang di Lombok
Zwiń mapę
2013
30
sty

Salangat Datang di Lombok

 
Indonezja
Indonezja, Gili Air
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14538 km
 
Dotarliśmy na Lombok. To była najbardziej wyczerpująca część podróży. Opuściliśmy Sandakan o 20.00 wieczorem. Wcześniej próbowaliśmy kupić pamiątki. Jedyny sklep oferujący takowe mieści się w centralnym mall’u i skupia się na wisiorkach i znaczkach produkcji chińskiej, wystarczy przemalować nazwę Sandakan na Szczecin i też będzie pasować. Koszulki oferują w cenie 30 RM za sztukę. Na lotnisku wybór koszulek jest znacznie większy a cena 34 RM, przede wszystkim mają duże rozmiary.
Noc spędziliśmy w LCCT w Kuala Lumpur we wcześniej przeze mnie wynalezionym KFC. Ceny są faktycznie x2 w stosunku do innych filii tego koncernu. Udaję się złapać 2 h snu na krzesłach. Można się jakoś ułożyć wskazany byłby jakiś podkład. Nikt nie protestuje jest to zjawisko powszechne. Jeden ze śpiących zostawił nawet na stole laptop – jest wiec bezpiecznie.
Ciekawostki ze strefy wolnocłowej to, ż ceny perfum są porównywalne z polskimi, Smirnof czerwony 52 RM a piwo w barze 33 RM.
Lecimy 2 h 40 min. Samolot wypełniają w większości filipińscy pracownicy ubrani jakby jechali na Syberie w kurtki, polary czapki. Cały czas prychają, kaszlą smarkają. Mój sąsiad jest uprzejmy osmarkać mi nogę w czasie ataku kichania, zastanawiam się czy najpierw odciąć sobie nogę czy jemu glowę. Choroba filipińska już raz mnie pozbawiła kilku dni z wyjazdu oby nie było powtórki.
Po wylądowaniu wszyscy biali kierowani są do okienka visa in arrival. O co chodzi? We wszystkich materiałach (łącznie ze stroną ambasady) jakie czytałem napisano, że na Lomboku takiej wizy nie wydają. Urzędnicy głupieją jeszcze nigdy nie widzieli takich czubków którzy wizę za 10 dni wyrabiali by w ambasadzie. Takie robi się na 3 miesiące (co zresztą swoje kosztuje bo 40$), usiłują nam wytłumaczyć, że coś jest nie tak i będziemy musieli wyjechać w lutym a nie za 3 miesiące. Zbiera się konsylium czym doprowadzają do wściekłości stojących w 3 kolejkach Filipinów. Pomaga telefon do przyjaciela obeznanego z tematem i nas puszczają kręcąc głowami. Ja też kręcę głową nad bałaganem jaki panuje w informacji Ambasady Indonezji w Warszawie. W tym czasie wszyscy inni biali turyści dawno odprawieni już zapomnieli, ż byli na lotnisku. Miało być lepiej a wyszło jak zwykle.
Konkluzja LOMBOK WYDAJE VISA ON ARRIVAL.
Kurs wymiany na lotnisku jest delikatnie niższy niż dalej w kantorach. Jest podział kursów na nominały. Walutę trzeba liczyć w setkach tysięcy – 100$ to 996.000 rupi.
Po minięciu celników od razu otaczają na naganiacze. My chcemy jak najszybciej dostać się na Gili, rajskie wyspy leżące pomiędzy Lombokim a Bali, Prawdziwi backpakerzy zasłaniają oczy bo decydujemy się na taksówkę za 250.000 po negocjacjach z 350.000 (normalna cena w biurze turystyczny zaczyna się od 100.000 za osobę). Nie mamy czasu na transport publiczny, choć takowy łączy lotnisko ze stolica wyspy Mataranem.
Lombok jest w 85%+ zamieszkały przez muzułmanów. Widać to z okien samochodu. Panuje ogólnie charakterystyczny dla mentalności tego kręgu kulturowego bajzel. Śmietniska przy drogach, bałagan w zabudowanaich, sypiace się domostwa. Widać, że Lombok to dystrykt wiejski. Ale drogi mają równe i na głownych trasach szerokie. Ruch drogowy spontaniczny i oparty na intuicji. Królują skutery.
Zatrzymujemy się na posiłek. Nasz kierowca proponuje nam lokalny specjał, który okazuje się pieczonym kurczatkiem (wielkość naszego gołębia) w diabelskiej przyprawie z ryżem i ogórkiem. Do tego cola (8.000 ale za 0,2 ml). Ilości mięsa były śladowe. Zwierzę jakie było kiedyś właścicielem tych elementów nie miało mieśni. Za całość liczą 50.000 IDR. To było bardzo słabe.
Zatrzymujemy się też przed sklepem . Lokalne piwo to Bintang 4,7% bardzo lekkie. Cena sklepowa 15 IRD za 0,33 i 23 za 0,66. Kurs wymiany o niewiele lepszy za 100$ dostaje 998.000.
Podjeżdżamy do linii brzegowej. Tutaj dotarł już przemysł turystyczny może jeszcze nie tak jak na Bali. Ośrodki ciągną się wzdłuż pięknych zatoczek. Widoki jak z obrazka, piasek, palmy, lazurowe. Slońce piecze strasznie bo pogada jest super.
Wjazd do portu kosztuje 10.000. Decydujemy się na Gili Air, najbliższą i najspokojniejsza wysepkę.
Public prom to cena 37.000 za 3 osoby ale trzeba czekać jak się zbiera komplet. Miejsce w lodzi dla turystów to 50.000
Jesteśmy na wyspie. Pomimo, że to 16.00 ukrop straszny. Nauczony doświadczeniem nie daje się naganiacza oferującym pokój za 350.000. Zagaduje przechodzących białych gdzie szukać i jaki jest rząd wielkości. Po drugiej stronie wyspy (10 min drogi) ceny są znacznie niższe. Suma summarum znajduje klimatyzowany bungalow 1 min od wody za 200.000. Nic więcej nie potrzeba.
Jestem za równikiem, pije piwo nad Pacyfikiem czego chcieć więcej. Koledzy słuchają znanego kawałka Oddziału Zamkniętego bardzo tu popularnego ….. Nic dodać nic ująć
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
sylwatom
sylwatom - 2013-01-31 08:38
Miło widzieć Pana w dobrym zdrowiu
 
poslanek biedron
poslanek biedron - 2013-01-31 11:39
a na tym ostatnim zdjeciu to co kupujecie ? tego chlopczyka slicznego ?hahahhahaha
 
Svenislaw
Svenislaw - 2013-01-31 17:26
O zyjesz ,nie zjedli Cie :D
 
Piter
Piter - 2013-02-07 08:43
Jedna mała uwaga: póki co moczysz nogi nie w Pacyfiku, a w Indyjskim... :)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Lombok
 
 
jacekl
Jacek
zwiedził 13% świata (26 państw)
Zasoby: 185 wpisów185 221 komentarzy221 1394 zdjęcia1394 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróżewięcej
18.05.2016 - 19.05.2016
 
 
04.02.2015 - 22.02.2015
 
 
21.05.2014 - 27.05.2014