Wstajemy wcześnie i robimy objazd okolicy Eckero.
Dominujące elementy krajobrazu to skały i woda. Tam gdzie tylko jest to możliwe wcinają się drzewa i krzewy (widzieliśmy dostatek grzybów). Wygląda to dziewiczo i sterylnie ekologicznie.
Choć to sobota znajdujemy działający sklep i robimy najpotrzebniejsze zakupy. Ceny są jakieś 2 razy wyższe niż u nas.
Nasi synowie mają zdecydowanie dość naszych kombatanckich opowieści i na własną rękę chcą jechać do Mariehamn. Podwozimy chłopaków i skoro już jesteśmy w Mariehamn to wyruszamy szlakiem wspomnień.
Moja pierwsza praca – pralnia nie istnieje.
Druga praca – Hotel Cikada – istnieje i ma się dobrze, komplet gości. Zbychu żartuje, że nawet po 20 latach nie stać nas na obiad w hotelowej restauracji:0
Wyburzono również dom, w którym mieszkaliśmy za drugim razem.
Trzecia praca - Nojes Centrum zbankrutowało
Zmiany, zmiany, zmiany…..
W pobliżu Cykady (Hamngatan 1) stoi zacumowany jeden z ostatnich żaglowych statków transportowych Pommern zamieniony w 1957na muzeum. Zwiedzamy ekspozycję, której nie udało się nam 20 lat temu ze względów finansowych zobaczyć. Warto zobaczyć ostatni zachowany w takim stanie żaglowiec transportowy. Pod pokładem zwiedzamy ekspozycję zachowanego wyposażenia. Opisy są po angielsku.
W pobliżu znajduje się terminal promowy. Warto zjawić się tam w okolicy 14.30 kiedy ogromne promy pływające na trasie Sztokholm- Mariehamn-Turku manewrują podczas podejścia do nadbrzeża. Wrażenie niesamowite. My trafiliśmy na pokaz olbrzymów Silja Line – Europa (202m) i Galaxy (212m)
Niesamowite ale ekspansja kebaba dotarła również na Aland. Na nadbrzeżu stoi knajpa specjalizująca się w kuchni tureckiej – Kebab za 9 €.
Kierujemy się drogą nr 2 w kierunku Jomali i dalej do Kastelholm. Tam zwiedzamy odrestaurowane ruiny zamku z XIV w. Wejście 5€ a w środku głownie historyczne mury oraz ekspozycje pozostałości z czasów świetności zamku (głownie jednak są to makiety i ilustracje). Opisy są po angielsku. Dla amatorów historii.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w punkcie widokowym, którego nie sposób ominąć. Nad wydrążonym w skale tunelu góruje wieża widokowa i restauracja. Nie było chętnych na wspinaczkę choć wejście na wieżę tylko1,5€. I bez tego widok zapierał dech w piersiach.
Wieczór spędziliśmy przy grilu i „wodzie mineralnej ze szwedzkiego ruczaju”.
Synowie popłynęli łódką, która gospodarz wypożycza za 7 €. Dla zainteresowanych są jeszcze rowery po 10€ za dzień, z czego inni goście skrupulatnie korzystali.
Reasumując okolica przecudna, nie do opisania prostymi zdaniami. Na trasie naszego objazdu dużo pensjonatów i pół namiotowych (głownie wykorzystywane przez kampery bo na namiot w drugiej połowie sierpnia może być za zimno), które nie reklamują się na booking.com. Nie podejrzewam aby ceny były niższe, choć kto wie może standard wyższy przy tej samej stawce. Alandy w każdym kierunku, który objechaliśmy były podobnie ładne, podobnie urokliwe. Podobne zatoczki widzieliśmy w Eckero w okolicach Mariehamn jak i pobliży Geta